Artykuł
Polska (chyba) uczy się na błędach Europy
Największą zapowiedzianą przez premiera Donalda Tuska bombę strategii migracyjnej rozbroił autor projektu Maciej Duszczyk, wiceminister spraw wewnętrznych. Według niego czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu to dmuchanie na zimne, próba stworzenia ram prawnych do wykorzystania w razie poważnego zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Profesor Duszczyk nie chciałby postawić Polski w sytuacji, w której znalazły się Węgry, gdy musiały działać bezprawnie i ad hoc.
Raczej nie uspokoi jednak obrońców praw człowieka. Oskarżają oni rząd o łamanie konstytucji i wypowiadanie konwencji genewskiej oraz traktatów unijnych. Po wypowiedziach ministra Duszczyka sprawa nie ma już chyba jednak takiego kalibru, jak zostało to przedstawione na sobotniej konwencji Koalicji Obywatelskiej. Niemniej sama strategia, której fragmenty poznaliśmy we wtorek, ewidentnie zmierza do kontroli i ograniczenia imigracji, zarówno tej najbardziej emocjonującej społeczeństwo, czyli nielegalnej, jak i legalnej.
Bezpieczeństwo zostało określone w rządowym projekcie jako nadrzędny priorytet strategii migracyjnej – w opozycji do tego, co można usłyszeć z ust członków Komitetu Badań nad Migracjami PAN, który miał swój wkład w przygotowanie programu. Jeżeli prof. Magdalena Lesińska mówi w radiowej Jedynce, że akcentowanie kwestii bezpieczeństwa w dyskusji o migrantach „jest bardzo niepokojące”, to w wypowiedzi ministra Duszczyka w RMF można usłyszeć, że nie należy zamykać oczu na 30 lat doświadczeń Europy i twierdzić, iż „tego smoka nie ma”.