Artykuł
Potrzeba nam skuteczności Kaczyńskiego
Powiem wprost: czas gra na naszą niekorzyść. Musimy podkręcić tempo zmian. Inaczej ludzie nam nie wybaczą
Robert Biedroń, od 2021 r. wiceprzewodniczący Nowej Lewicy, od 2019 r. deputowany do Parlamentu Europejskiego
Z Robertem Biedroniem rozmawia Marcin Fijołek, Polsat
Czy rok po wyborach może pan z ręką na sercu powiedzieć, że tak to miało wyglądać?
Nie bardzo. Zawsze można zrobić więcej, szybciej, lepiej. Wychodząc na ulicę, widzę zniecierpliwienie ludzi.
Czym?
Tym, że grzęźniemy jako koalicja w jałowych sporach, które do niczego nie prowadzą. Powinniśmy się bardziej skupić na konkretach.
To pan jest tym, który w tej opowieści grzęźnie. Więc jak się pan tłumaczy?
Że to rząd tak szeroki po raz pierwszy od 1989 r., bo nigdy do tej pory nie było koalicji łączącej prawicę, centroprawicę, liberałów oraz lewicę, skądinąd też bardzo różną w odcieniach. To koalicja ludzi, którzy w wielu kwestiach mają podobne podejście, ale w wielu są z innych bajek. Nie ma co ukrywać, pudrować, że jest inaczej. Tworzymy bardzo kolorową koalicję, która nie jest łatwa. I choć wiele rzeczy udało się dowieźć, to drugie okrążenie musi być inne. Celowo nie wszedłem do rządu, by mieć większy dystans do rzeczy, które się dzieją, oraz perspektywę, która sprawi, że czasem będę mógł korygować kurs. Mogłem być wicepremierem, ale wybrałem inną drogę. Powiem wprost, że po prostu boję się o zaufanie tych, którym zawdzięczamy wysoką, 75-procentową frekwencję rok temu.