Artykuł
Gangi, chińskie auta i mañaneras
Pierwsza kobieta została prezydentem Meksyku. Przed nią liczne wyzwania, w tym poprawa relacji z USA, uspokojenie sytuacji wewnętrznej oraz... sprzątanie po własnym politycznym mentorze
Inauguracja prezydentury Claudii Sheinbaum Pardo. 1 października 2024 r.
Andrés Manuel López Obrador, który w mijającym tygodniu zakończył swą kadencję na stanowisku prezydenta Meksyku i podobno zamierza się teraz oddać rozkoszom emerytury, dokonał rzeczy w wielkiej polityce dosyć rzadkiej. Mimo wojen gangów, które okresowo paraliżują spore połacie kraju, miernych sukcesów w walce z korupcją, słabej waluty i rosnącego deficytu budżetowego oraz poważnych napięć z najważniejszymi partnerami handlowymi i ryzykownych posunięć w polityce wewnętrznej – zdołał zachować dużą, osobistą popularność (ponad 60 proc. poparcia według większości badań opinii publicznej). Bez problemu doprowadził też do wyboru wskazanej przez siebie następczyni Claudii Sheinbaum Pardo.
Sztukmistrz i prymuska
To skutek spadku bezrobocia, zauważalnego wzrostu płacy minimalnej i rozbudowy programów socjalnych. Głównie jednak zręcznej polityki medialnej, eksponującej plusy i starannie zamiatającej pod dywan minusy polityki całej ekipy lewicowych populistów, kierowanych twardą ręką przez Obradora. Czasami także sprytnego ogniskowania emocji wokół tematów zastępczych, w tym ostentacyjnego wspierania lewicowych i populistycznych rządów w regionie. A przede wszystkim niewątpliwego talentu byłego już prezydenta do kreowania się na człowieka z ludu, spontanicznego i wyluzowanego brata łatę.
Temu służyły regularne, codzienne konferencje prasowe, trwające niekiedy nawet po trzy godziny, podczas których prezydent obszernie komentował bieżące wydarzenia w kraju i za granicą, łajał przeciwników, z troską pochylał się nad problemami zwykłych ludzi i sypał bon motami, z bodaj najsłynniejszym: „A ja mam tu zupełnie inne fakty”. Tak zwane mañaneras (bo spektakle zawsze odbywały się o poranku) wzbogacane były występami zespołów ludowych, pokazami starych filmów lub innymi nieszablonowymi niespodziankami. Na ostatnim odbyło się losowanie wśród dziennikarzy prezydenckiego zegarka – jak podkreślono, taniej marki (Obrador widać dobrze zapamiętał poważną wpadkę, gdy jeszcze w roli burmistrza stolicy dał się przyłapać z rolexem na ręku). Działacze opozycji i niektórzy politolodzy krytykowali te konferencje jako „cyrkowe”, ale przeprowadzony niedawno sondaż wskazał, że większość Meksykanów nie chciałaby z tej rozrywki rezygnować.