Artykuł
opinia
Pomyłki się zdarzają, czyli rzecz o znikającej minister
Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska miała dwa mocne momenty podczas tegorocznej powodzi: pierwszy, gdy zaproponowała samorządowcom pożyczki na odbudowę zniszczeń, i drugi, gdy omyłkowo zagłosowała przeciwko procedowaniu specustawy powodziowej własnego rządu na bieżącym posiedzeniu Sejmu.
Samą specustawę przygotowywało w sumie 12 ministerstw: od resortu przemysłu po sport i nie ma wśród nich Ministerstwa Klimatu. Resortowi wprawdzie rzeki nie podlegają, gdyż w Polsce są traktowane wciąż jako element infrastruktury, a nie przyrody, jednak ich stan ekologiczny jest jak najbardziej w kompetencjach przypisanych ministerstwu Hennig-Kloski. Ona sama nadzoruje też Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, olbrzymią instytucję finansową, w której ma swoich przedstawicieli i wyznacza prezesa rady nadzorczej. Budżet funduszu liczy się co roku w miliardach złotych. Stąd propozycja przeznaczenia 100 mln zł na pożyczki na odbudowę po powodzi – pewnie wbrew intencjom Hennig-Kloski – spotkała się z opinią, że minister chce pomagać na procent.