Artykuł
Tani niewolnicy z Polski
Wysokość odszkodowań, które RFN przekazała żyjącym robotnikom przymusowym w Polsce, wyniosła średnio 2 tys. euro
Pracownik przy tokarce w warsztacie w obozie Wernigerode ok. 1943 r.
W tym tygodniu niemieccy historycy upublicznili raport „The History of the House of Bahlsen. Biscuit – War – Consumption 1911–1974”. Manfred Grieger oraz Hartmut Berghoff przygotowali go na zlecenie rodziny Bahlsenów, do której od 1889 r. należy firma produkująca ciasteczka i słone przekąski. Dokument poświęcono robotnikom przymusowym, którzy podczas II wojny światowej pracowali dla Bahlsen GmbH.
Raport powstał, bo pięć lat temu Verena Bahlsen powiedziała o dwa zadania za dużo. 25-letnia wówczas współwłaścicielka biznesu w połowie maja 2019 r. wzięła udział w Online Marketing Rockstars Festival w Hamburgu. Będąc na scenie, mówiła: „Jestem kapitalistką. Chcę zarabiać pieniądze i kupować jachty żaglowe za dywidendy i tym podobne”. Wypowiedź panny Bahlsen rozdrażniła mniej majętnych słuchaczy, którzy zarzucili jej, że ród Bahlsenów wzbogacił się podczas II wojny dzięki pracy robotników przymusowych. Wówczas dziedziczka fortuny odparła: „To było przed moimi czasami i płaciliśmy robotnikom przymusowym tak samo jak Niemcom i traktowaliśmy ich dobrze”.
Medialne oburzenie, jakie wznieciły te słowa, sprawiło, że rodzice i krewni przeprosili za to, co powiedziała. Po czym zlecili historykom sporządzenie raportu, w którym przedstawiono by, jak w rzeczywistości wyglądało korzystanie przez firmę z pracy niewolniczej. Grieger i Berghoff ustalili, że dla Bahlsenów pracowało co najmniej 785 rozpoznanych z imienia i nazwiska robotników przymusowych. Wprawdzie płacono im, ale stawki godzinowe były „od jednej trzeciej do jednej piątej niższe niż stawki pracowników niemieckich”.