Artykuł
Człowiek świętego imienia
Rząd Narodowy na obrazie Felicjana Szczęsnego Kowarskiego z 1937 r.
Po śmierci Traugutta wiele środowisk widziało w nim wzór. Kim był niemal zapomniany dziś dyktator powstania styczniowego?
„Uderzyła mnie brzydota fizyczna Traugutta, było w nim coś z nietoperza i w czasach jawności brzydota ta byłaby mu szkodziła; lecz silna wola i niezwykła energia były widoczne, dobra wiara, którą się czuło w nim, obudzała zaufanie; rozumiał i oceniał położenie czerstwo, po męsku, bez złudzeń” – tak krakowski historyk Stanisław Koźmian charakteryzował Romualda Traugutta. Znany z krytycznego podejścia do powstania krakowski konserwatysta nie polegał na legendzie, ale nader chłodnej obserwacji.
Kim był Traugutt? Gdyby nie ostatni rok życia, gdyby nie półroczne przywództwo insurekcji, to 36 lat jego życia zatarłoby się tak, jak zatarły się losy setek tysięcy Polaków żyjących w trudnej międzypowstaniowej rzeczywistości. Jak wielu, przystosował się do twardych realiów politycznych panujących na ziemiach zaboru rosyjskiego. Po prostu żył.
Rosyjski oficer
Miał zaledwie dwa lata, kiedy zmarła mu matka. Wydarzenie to zaważyło na losach Traugutta. Brak matczynej miłości rekompensowała w pewnej mierze troskliwa opieka ze strony babki Justyny Błockiej. To ona wpoiła mu żelazne zasady, którym był wierny do końca: dyscyplina, porządek, patriotyzm oraz głęboka i prawdziwa religijność. W gimnazjum w Świsłoczy, do którego został oddany w wieku 10 lat, uwidoczniły się kolejne charakterystyczne cechy Traugutta: wrodzone zdolności wzmagał wielką pracowitością, stronił od sztubackich zabaw i miał nad wiek poważne podejście do życia. Przyniosło mu to świetne wyniki w nauce, zwłaszcza w naukach ścisłych, ale i opinię odludka.