Artykuł
Byle gdzie, byle dla ludzi
Remizę da się przerobić na galerię obrazów, w stodole zbudować teatr, a na dworcu otworzyć kino z kawiarnią. Kulturę tworzą ludzie, obojętnie w jakim miejscu
Seans w kinokawiarni Stacja Falenica
W połowie lat 80. czołowe zespoły polskiego rocka już trochę się opatrzyły fanom nad Wisłą, a że od zawsze marzyły o zagranicznej karierze, chętnie wyjeżdżały na trasy do Ameryki. Podbój USA z reguły kończył się na występach w nocnych klubach dla polonijnej publiczności. Tym wycieczkom towarzyszył szok kulturowy – okazywało się, że sala koncertowa czy klub zupełnie nie przypomina tego, co mieliśmy w Polsce. Wiele naszych kapel poznało np. klub Limelight na Manhattanie.
To było wyjątkowe miejsce. Klub został otwarty w listopadzie 1983 r. w zeświecczonym neogotyckim kościele z XIX w. odsprzedanym organizacji pozarządowej Odyssey House, która prowadziła tam zajęcia dla ofiar nałogów narkotykowych i alkoholowych. Ale w obliczu trudności finansowych budynek odsprzedano firmie kanadyjskiego biznesmena Petera Gatiena. Z dawnego kościoła zaczęły dobiegać dźwięki techno oraz rocka gotyckiego.
Interes się kręcił. Gatien – znany później z produkcji głośnego filmu „Prawo Bronxu” z Robertem De Niro – otworzył sieć nocnych klubów. Marka Limelight – za sprawą kolejnych lokali – stała się rozpoznawalna także w Chicago, Atlancie, na Florydzie, a także w Londynie. Koncerty przyciągały publiczność, która mogła po występach zostać na dyskotece. U Gatiena bawiły się wielkie gwiazdy: Andy Warhol, Ali MacGraw, Liza Minnelli czy Michael Jackson, zaś sam Limelight stał się nawet miejscem akcji filmu „Nie wszystko dla miłości” z