Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-08-02

Powrót samuraja

Sekretarz stanu Lloyd Austin i japoński minister obrony Minoru Kihara. 
Tokio, 28 lipca 2024 r.

Po dekadach przynajmniej deklaratywnego pacyfizmu Japonia zamierza powrócić do roli mocarstwa militarnego, zacieśnić współpracę ze Stanami Zjednoczonymi i stać się potęgą kosmiczną

To nie kaprys, tylko konieczność, bo do tradycyjnych problemów Japonii, takich jak wciąż grożący destabilizacją regionu reżim północnokoreański czy stare spory terytorialne z ZSRR/Rosją, dochodzą nowe. Głównie te związane z polityką Pekinu, który nie tylko otwarcie grozi siłowym przyłączeniem Tajwanu, lecz także wchodzi w konflikt z Filipinami (na tle kontroli nad strategicznie położonymi archipelagami).

Coraz mniejsza jest przy tym pewność, że to tylko blef Chin, które stawiają na rywalizację i jednoczesną kooperację ekonomiczną. Owszem, na tej drugiej mogą zyskać więcej niż na otwartej wojnie, a przynajmniej tak się wydaje, ale Rosjanie stworzyli precedens, a Zachód jest coraz bardziej zajęty Ukrainą i Bliskim Wschodem. A Pekin ma swoje – społeczne i gospodarcze – problemy wewnętrzne, od których może chcieć odwrócić uwagę swoich obywateli. Rozsądni analitycy bezpieczeństwa i politycy muszą zaś zawsze zakładać realność także czarnych scenariuszy i budować zawczasu narzędzia, by się z nimi zmierzyć.

W ich ramach zachodzi zaś konieczność obrony Tajwanu, bo ta wyspa ma historyczne związki z Japonią, a co ważniejsze, jest istotna dla japońskiej gospodarki. Może się też pojawić bardzo bezpośrednie zagrożenie dla rdzennego terytorium Kraju Kwitnącej Wiśni – i to nie tylko w postaci północnokoreańskich rakiet balistycznych z głowicami nuklearnymi. Gdyby bowiem Chiny weszły w pełnoskalowy konflikt z USA i ich sojusznikami, więcej niż pewne będzie sparaliżowanie przez siły „zbiorowego Zachodu” chińskich szlaków zaopatrzenia przez Ocean Indyjski. To zaś oznacza, że gros dostaw do Chin musiałoby płynąć przez Arktykę i wody japońskie. Oczywiste więc jest, że Chiny muszą mieć plan i zdolności do neutralizacji wszelkich zagrożeń ze strony stacjonujących tam sił. W praktyce oznacza to poważną groźbę wyprzedzających uderzeń na wielką skalę, zapewne z użyciem broni masowego rażenia, której zapasy Pekin właśnie bardzo intensywnie rozbudowuje. A dodatkowy, istotny kontekst tworzy obserwowana ostatnio coraz ściślejsza współpraca wojskowa, przemysłowa i

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00