Artykuł
Powstanie musi wybuchnąć
Nowe dokumenty pozwalają odtworzyć kulisy podejmowania decyzji o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego
Powstańcy w zrujnowanej Warszawie. Październik 1944 r.
„W obliczu sowieckiej polityki gwałtów i faktów dokonanych powstanie zbrojne byłoby aktem pozbawionym politycznego sensu, mogącym za sobą pociągnąć niepotrzebne ofiary” – pisał gen. Kazimierz Sosnkowski w szyfrogramie dla dowódcy Armii Krajowej. Sporządził go, gdy 22 lipca 1944 r. dotarła do niego wiadomość, że w Warszawie trwają przygotowania do irredenty. Zresztą już wcześniej Naczelny Wódz próbował przekazać gen. Tadeuszowi Borowi-Komorowskiemu, że pomysły premiera Stanisława Mikołajczyka grożą gigantyczną katastrofą.
To właśnie szef rządu chciał, aby AK rozpoczęła w stolicy insurekcję. Dlatego gen. Sosnkowski słał ostrzeżenia, że powstańcy nie mogą liczyć na wsparcie aliantów. Ostrzegał też przed Stalinem. „Jeśli celem powstania miałoby być opanowanie części terytorium RP, należy zdawać sobie sprawę, że w tym wypadku zajdzie konieczność obrony suwerenności Polski na opanowanych obszarach w stosunku do każdego, kto suwerenność tę gwałcić będzie. Rozumiecie, co oznaczałoby to w perspektywie, skoro eksperyment ujawniania się i współpracy spełzł na niczym wobec złej woli Sowietów” – pisał Sosnkowski, trafnie przewidując, że nawet w razie sukcesu zrywu w Warszawie polskie podziemie dorżną czerwonoarmiści.
Jednak Bór-Komorowski nie dostał tych szyfrogramów – przejmował je nadzorujący łączność z krajem zastępca szefa Sztabu Naczelnego Wodza gen. Stanisław Tatar. Jednocześnie w Warszawie generałowie Tadeusz Pełczyński i Leopold Okulicki w zmowie z pułkownikami Kazimierzem Irankiem-Osmeckim i Józefem Szostakiem wywierali presję na komendanta AK, przekazując mu fałszywe informacje i domagając się zgody na powstanie. W końcu spiskowców wparł kłamstwami płk Antoni Chruściel ps. Monter.