Artykuł
Na granicy, czyli w kalejdoskopie
Wiemy o ok. 400 migrantach zaginionych na granicy. 32 osoby odnaleziono martwe na terenie Polski, Białorusi i Litwy. A liczby te nie odzwierciedlają realnej skali problemu
Z Katarzyną Czarnotą rozmawia Karolina Wójcicka
Organizacje humanitarne wielokrotnie informowały o zaginięciach migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Istnieją dane, które pokazują, jaka jest skala tego zjawiska?
Właściwie od początku kryzysu na granicy, czyli od 2021 r., nie ma żadnej instytucji państwowej, która monitorowałaby zaginięcia i ich skalę jako jednego z negatywnych skutków obowiązującego rozporządzenia o strefie buforowej. Ludzie przekraczają granicę w sposób nieregularny, czyli poza oficjalnymi punktami granicznymi i bez dokumentów. Odstawienie do linii granicy – push back – też często odbywa się w sposób nieudokumentowany. W praktyce oznacza to, że nikt nie jest w stanie stwierdzić, ile osób cofnięto na Białoruś, kim one są, kiedy to miało miejsce i czy przypadkiem ten sam człowiek nie był zawracany kilkukrotnie. My rozpatrujemy push backi jako czynnik, który może doprowadzić do wymuszonego zaginięcia. Dochodzi do niego w sytuacji, kiedy jakaś osoba zostaje zatrzymana lub aresztowana przez przedstawiciela państwa lub ludzi działających z jego upoważnienia, z jego pomocą albo za milczącą zgodą. W tej sytuacji są to funkcjonariusze Straży Granicznej i policji. Wymuszone zaginięcie dzieje się wtedy, gdy np. po zatrzymaniu ukrywane jest miejsce pobytu danej osoby i znajduje się ona poza ochroną prawną. Zdarza się, że tacy ludzie są przewożeni do szpitali, a po wyjściu z