Artykuł
opinia
Łukaszenka chce rozmawiać, ale na własnych warunkach
Zeszłotygodniowa wymiana kadr w białoruskim reżimie przyniosła kilka niespodzianek. Wspólną cechą powołanych osób jest ich lojalność wobec Rosji przy zachowaniu zdolności do potencjalnych negocjacji z Zachodem. Najwyraźniej także Alaksandr Łukaszenka szykuje się na wariant rokowań pokojowych.
I tak na stanowisko szefa administracji prezydenta (AP) został powołany Dzmitryj Krutoj. Ten 43-latek należy do najmłodszych przedstawicieli elity władzy, a przy okazji to jeden z ostatnich, których niegdyś wiązano z frakcją technokratów. W białoruskich realiach szef AP jest drugą osobą po Łukaszence. Jednoosobowy sposób zarządzania państwem sprawia, że człowiek pilnujący na co dzień, by decyzje dyktatora były realizowane, ma niebagatelny wpływ na całość polityki. Krutoj, zanim wspiął się na to stanowisko, pełnił inne ważne funkcje. Był wiceministrem i ministrem gospodarki – najmłodszym członkiem ówczesnego gabinetu Siarhieja Rumasa – a następnie wicepremierem. W 2020 r. przeszedł do AP na zastępcę jej szefa. Przez dwa ostatnie lata bezprecedensowo łączył tę funkcję ze stanowiskiem ambasadora w Moskwie. Jest też uważany za osobę cenioną przez