Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-06-14

Jałowa retoryka

Przez dziewięć dni był anonimowym żołnierzem zranionym na wschodniej granicy. Dopiero po śmierci zyskał tożsamość. 21-letni Mateusz Sitek. Dziennikarzowi Polsatu News, który odczytał informację o jego śmierci, łamał się głos. Głos łamał się również gościowi Polsatu, byłemu komandosowi jednostki GROM Pawłowi Mateńczukowi, a dziś pełnomocnikowi ministra obrony do spraw warunków służby wojskowej.

Koledzy z wojska nagrali piosenkę, w której nazywają Mateusza bohaterem. Czy nim był? Jeśli bohaterstwem jest wypełnianie obowiązków pomimo ryzyka, pomimo spotkań z uzbrojonymi i szkolonymi przez służby Łukaszenki grupami – to tak. Jego fotografie noszono w marszach milczenia. Na pogrzeb do Nowego Lubiela pojechali prezydent i minister obrony.

Wiadomość o jego śmierci pojawiła się w apogeum afery, która stała się na chwilę poważnym czynnikiem wpływającym na eurowybory. Portal Onet ujawnił zdarzenie sprzed dwóch miesięcy. Dwaj żołnierze 1. Warszawskiej Brygady Pancernej – tej, w której służył Mateusz Sitek – zareagowali strzałami na atak grupy mężczyzn, których coraz rzadziej można nazywać migrantami, bo działających jak szkolone komando. Tych żołnierzy funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej skuli kajdankami na oczach kolegów i zatrzymali, a prokurator postawił im zarzut nieuprawnionego użycia broni. Mieli oddać strzały w kierunku migrantów, podobno będących już za płotem, po białoruskiej stronie. Skądinąd nawet nikogo nie drasnęli.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00