Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2024-05-29

Leczenie kompleksów

TK spisał w 2006 r. swoisty kodeks postępowania komisji śledczych. To, jak działają te trzy powołane przez nową koalicję, jest tych reguł zaprzeczeniem

Sejmowa komisja śledcza badająca pomysł rozpisania wyborów korespondencyjnych jako pierwsza z trzech zakończyła przesłuchania – ostatnim wezwanym był prezes PiS Jarosław Kaczyński. Właśnie ta musi się spieszyć. Jej szef, Dariusz Joński, poseł KO, kandyduje do europarlamentu. Za kilka tygodni nie będzie go pewnie na Wiejskiej. Ale można odnieść wrażenie, że końcowy raport jest już od dawna gotowy. Pokrywać się on będzie z wnioskiem o powołanie komisji, którego wstępną tezę – „Wyrzuciliście w błoto 70 milionów” – Joński powtarzał na każdym posiedzeniu.

Kiedy tylko komisje zaczynały działać, napisałem, że warto przypomnieć sobie, jakie mechanizmy rządzą amerykańskimi śledztwami parlamentarnymi – bo to z Ameryki instytucja ta przywędrowała do Europy. W USA każdy członek komisji może wzywać świadków i przedstawiać dowody. To gwarantuje mniejszości prawo przedstawiania własnej wersji. Ona może być odrzucona, ale nie pominięta.

Po półrocznej działalności trzech komisji śledczych sformułowane przeze mnie wtedy uwagi można uznać za śmieszne. – Pan ma swoją narrację, a my swoją – zwróciła się podczas przesłuchania do Kaczyńskiego posłanka Agnieszka Kłopotek z Polski 2050. Wywołało to, jako akt niezamierzonej szczerości, wesołość posłów PiS.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00