Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2023-11-10

Przejąć sztandar

Mam nadzieję, że liberałowie i lewica nie popełnią błędu, który polega na niedocenieniu historii

z Pawłem Machcewiczem rozmawia Estera Flieger

Paweł Machcewicz, historyk, specjalista historii najnowszej, w latach 2008–2017 dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

Paweł Machcewicz, historyk, specjalista historii najnowszej, w latach 2008–2017 dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku

Właściwie czym jest polityka historyczna?

Pojęciem tym określa się działania władz państwowych w obszarze historii, a więc kreowanie określonej wizji przeszłości za pomocą instytucji publicznych i transferów pieniężnych. Nasze nieszczęście polega na tym, że upowszechniła się definicja zakładająca, że polityka historyczna jest scentralizowana, narzucana odgórnie przez rządzących. Musimy to zmienić, jeśli wartość stanowią dla nas pluralizm oraz wolność badań naukowych i działalności kulturalnej.

A więc w pierwszej kolejności powinniśmy na nowo zdefiniować politykę historyczną?

Wolałbym mówić o historii w przestrzeni publicznej lub o historii publicznej. Widzę ją jako przestrzeń, w której spotykają się różni aktorzy społeczni: państwo, muzea – choć podlegające władzom centralnym i samorządowym, to jednocześnie cieszące się pełną autonomią, ośrodki akademickie, organizacje społeczne – dziś słabsze w porównaniu z zachodnimi, a także media.

Czy to byłaby rewolucyjna zmiana?

W dużym stopniu tak. Realizowaną obecnie politykę historyczną zdefi niowała grupa konserwatywnych intelektualistów. Doszło do tego ok. 2004 r., zanim jeszcze PiS po raz pierwszy doszedł do władzy – założycielskim był zbiór tekstów „Pamięć i odpowiedzialność” pod redakcją Roberta Kostry i Tomasza Merty. Moim zdaniem od samego początku przyjęta przez to środowisko koncepcja opierała się na fałszywym obrazie rzeczywistości. Polityka historyczna narodziła się w reakcji na dyskusję wokół Jedwabnego. Przyjęto więc założenie, że rozmowa o trudnej przeszłości musi ustąpić budowaniu heroicznego obrazu, co od początku budziło mój niepokój: zajmowanie się historią w sposób wycinkowy i pod określonym kątem jest niebezpieczne, bo może prowadzić do budowania obrazu, który ma niewiele wspólnego z faktami. Zarzucono również ówczesnym elitom III Rzecz pospolitej albo całkowite odwrócenie się od polskiej historii, albo zajmowanie się wyłącznie tym, co nazwano „pedagogiką wstydu”. Nie mogę się z tym zgodzić: od upadku komunizmu historycy intensywnie pracowali, a władze podejmowały dziesiątki działań: udostępniały archiwa, otwarto cmentarze wojskowe w Katyniu, Charkowie i Miednoje, a także Cmentarz Orląt Lwowskich, zmieniano nazwy ulic, jedne pomniki usuwano, inne wznoszono, opracowano nowe podręczniki, powołano do życia instytucje, które w sposób wszechstronny zajmowały się przeszłością, tak jak Instytut Pamięci Narodowej, który na początku był niezależny i dobrze działający.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00