Artykuł
Stworzyli mnie ludzie, nie korporacje
Dla mojej generacji ważny był bunt. Teraz nie ma go w ludziach. Trzeba pracować, nie protestować
z Martyną Jakubowicz rozmawia Konrad Wojciechowski
Jestem po lekturze pani książki i nie mogę się nadziwić, że o rodzicach zawsze pisze pani zdrobniale, choć ta relacja nie była łatwa.
Nie była, to prawda. Mało kto bierze pod uwagę to, że pokolenie, które doświadczyło II wojny światowej, zostało bardzo mocno skaleczone. Bo wojna prowadzi do sytuacji, kiedy nie ma reguł, włącznie z dręczeniem czy zabijaniem drugiego człowieka; widzimy to teraz w Ukrainie. Tamta wojna odebrała moim rodzicom dzieciństwo i młodość. I tej straty psychicznej nie byli w stanie nadrobić. To się odbiło na moim wychowaniu. A wychowywanie dzieci wymaga dużej odporności psychicznej oraz umiejętności.
Nie każdy nadaje się do rodzicielstwa. Dziś wprawdzie rzadziej widuje się młode kobiety, które szarpią dzieci, krzyczą, dają im klapsy, ale kiedy byłam mała, takie reakcje były nagminne. A dzieci nie rozumieją, co takiego zrobiły, że ich matka jest w takim stanie. Przemoc jest straszną rzeczą. Będąc młodą matką, raz w życiu dałam klapsa swojemu dziecku.