Artykuł
komentarz
Dołków jest coraz więcej. I są coraz głębsze
Przysłowia są wprawdzie mądrością narodów, ale jakby nie zawsze. Takie „Kto pod kim dołki kopie…” niby wszyscy znają, a jakoś w praktyce nie ma ono mocy, by tak rzec, mądrości wyprzedzającej. Na przykład w Trybunale Konstytucyjnym. Gdyby ekipa rządząca przez chwilę pomyślała, zanim zaczęła obsadzać miejsca w TK swoimi ludźmi, i jeszcze przypomniała sobie, że „sukces to coś, czego przyjaciele nigdy ci nie wybaczą” (to wprawdzie nie przysłowie, lecz aforyzm Juliana Tuwima, ale sprawdza się nie gorzej od ludowych porzekadeł), toby jej może ręka zadrżała… Owszem, korzyści z TK pod przywództwem Towarzyskiego Odkrycia Prezesa przez długi czas przewyższały koszta (oczywiście korzyści dla władzy w postaci niemal całkowitej przewidywalności orzeczeń lub odkładania wniosków o zbadanie jakiegoś prawa do czasu, aż się to badanie będzie władzy wykonawczej opłacać). Kiedyś jednak musiało się okazać, że towarzyskie koneksje nie wystarczą. No i się okazało, bo za kopanie dołków zabrali się ci, którym sukces pani prezes przestał się podobać.