Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-10-14

Kidałowo Łukaszenki

Dyktator tonie razem z Władimirem Putinem. Tylko że on zdaje sobie z tego sprawę i rozpaczliwie próbuje szukać kontaktów z zachodem. Nie ma jednak nic do zaoferowania. W efekcie sięga po to, co zna: przemoc i szantaż

Wydawać by się mogło, że demonstracje wiernych przed katolickim Czerwonym Kościołem na pl. Niepodległości w centrum Mińska z wielką polityką mają niewiele wspólnego. W sierpniu 2020 r., gdy po sfałszowanych przez Alaksandra Łukaszenkę wyborach wybuchły protesty, władze szanowały integralność świątyni - uciekający przed milicją demonstranci mogli w niej się ukryć. Służby dyktatora zażądały jedynie zaplombowania wejść na wieżę, która była doskonałym punktem dla strzelca wyborowego.

Wówczas Łukaszenka chciał stłumić protesty po swojemu. Brutalnie, lecz małymi krokami i systemowo. Bał się, że „przyjaciele z Rosji” będą chcieli mu w tym pomóc, wywołując jatkę snajperem-prowokatorem upozowanym na opozycjonistę. Stąd plomby MSW na drzwiach we wszystkich atrakcyjnych punktach obserwacyjnych przy pl. Niepodległości. Dyktator zdawał sobie sprawę, że jego pole manewru radykalnie się zawęża, a ubabrany we krwi całkowicie straciłby podmiotowość. Rozprawiając się z opozycją po swojemu, zyskał jednak trochę czasu.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00