Artykuł
rozmowa
Trudniejsza dla Europy będzie kolejna zima
Buzek: W tym roku gazu nie zabraknie, o ile Baltic Pipe zostanie zapełniony. Poważnym problemem jest za to węgiel
Wkrótce do Polski popłynie gaz z Baltic Pipe. To pański rząd ponad 20 lat temu inicjował budowę gazociągu z Norwegii, co potem zniweczyła kolejna ekipa rządząca. Jak pan dzisiaj odbiera uruchomienie Baltic Pipe?
To, że wtedy inwestycję zatrzymano, to wielka strata dla Polski. Dzięki połączeniu z Norwegią mogliśmy stać się hubem gazowym dla całej Europy Środkowej i Wschodniej. Słowacja, Litwa, Czechy, Węgry, Chorwacja, nawet Ukraina - wszystkie te kraje były chętne, żeby kupować od nas nadwyżki norweskiego paliwa. Tamta możliwość została bezpowrotnie stracona. To raczej Niemcy stały się gazowym hubem, a my, mimo Baltic Pipe, takiej roli chyba już nie odegramy. Państwa naszego regionu zapewniły sobie inne źródła dostaw. Nie ma już jednak sensu płakanie nad rozlanym mlekiem. Dobrze, że ta inwestycja jest dzisiaj. To sukces obecnego rządu, a przede wszystkim konkretnych osób: Piotra Naimskiego i Piotra Woźniaka.
Z jednej strony mają zasługi, a z drugiej strony to właśnie Naimskiemu i Woźniakowi zarzuca się dziś, że nie zapewnili w odpowiednim momencie kontraktów na dostawy gazu. Słusznie?