Artykuł
rozmowa
Możliwości przerzucania wzrostu kosztów na konsumentów będą się wyczerpywały
Mączyńska: W tym roku nie dojdzie w Polsce do recesji i będziemy mieli wzrost gospodarczy na poziomie ok. 4 proc.
Jak w kontekście najświeższych statystyk ocenia pani stan polskiej gospodarki?
Charakteryzowało ją relatywnie szybkie odbicie po pandemii. Wyróżnialiśmy się jako kraj ze stosunkowo wysokim tempem wzrostu PKB. Byliśmy i jesteśmy na podium, jeśli chodzi o bezrobocie. Problemem stała się jednak inflacja. Jest indeks Okuna, będący sumą stopy inflacji i bezrobocia. Im jest większy, tym gorzej. Biorąc pod uwagę ten indeks oraz stopę wzrostu gospodarczego, sytuacja gospodarcza Polski była dobra, choć w ostatnich miesiącach jest inaczej. Wysoka inflacja i wzrost stóp procentowych negatywnie rzutują na inwestycje i kredyty, na przykład mieszkaniowe. Ich ceny stają się zaporowe przy wysokiej stopie procentowej. Inflacja powoduje wzrost płac, co następuje także wskutek urzędowego wzrostu płacy minimalnej. Zarazem wzrost płac podtrzymuje konsumpcję, co z kolei przeciwdziała recesji. Wzrost płac nie nadąża jednak za inflacją, zwłaszcza w pewnych branżach. Jednak ogólnie rzecz biorąc, sytuacja gospodarcza Polski jest wciąż jeszcze niezła.