Wyszukaj po identyfikatorze keyboard_arrow_down
Wyszukiwanie po identyfikatorze Zamknij close
ZAMKNIJ close
account_circle Jesteś zalogowany jako:
ZAMKNIJ close
Powiadomienia
keyboard_arrow_up keyboard_arrow_down znajdź
removeA addA insert_drive_fileWEksportuj printDrukuj assignment add Do schowka
comment

Artykuł

Data publikacji: 2022-09-16

Tanie wino i droga do sławy

Zespół T.Love: Jacek Perkowski, Sidney Polak, Muniek Staszczyk, Paweł Nazimek, Jan Benedek

Było ich trzech, później dochodziło jeszcze kilku… Taka jest historia wielu najważniejszych zespołów, które powstały w latach 80.

Tego się chyba mało kto spodziewał. Po pięciu latach przerwy T.Love wraca do grania. Po drodze była solowa płyta Muńka „Syn miasta”, ciężka choroba wokalisty, pandemia. Kapela przypomniała o sobie albumem „Hau! Hau!”. Płyta jest nowa, ale skład dokładnie taki sam, jak na płycie „King” (1992). Poza Muńkiem Staszczykiem T.Love znowu tworzą „Perkoz” (Jacek Perkowski), „Nazim” (Paweł Nazimek), Sidney Polak i Jan Benedek. Starzy, dobrzy znajomi.

– Zbliżało się 40-lecie kapeli – opowiada Muniek. – Spotkałem się z Jankiem Benedkiem i powiedziałem, że wpadłem na pomysł grania w składzie z „Kinga”. I co on na to. „Ale jak to tak, znowu razem, po latach? A jak nie będziemy się dogadywać?”. „Ja się zajmę scalaniem bandu, a ty się zajmij muzyką”. Janek zaproponował nagranie nowego albumu. Podesłał mi próbne nagrania. Posłuchałem i zacząłem pisać teksty. A jak już byłem gotowy, zwołałem chłopaków na spotkanie u mnie w ogrodzie. To była narada wojenna. I konkluzja: robimy premierowe kawałki. Wróciła chemia między nami.

Ale nie od razu było pewne, że koledzy zejdą się po latach pod reaktywowanym szyldem. Benedek miał pomysł odświeżenia formuły i zaangażowania młodych muzyków. Muniek nie był do tego przekonany. – Nie mam nic do młodych. Jest wśród nich wielu utalentowanych muzyków. Dobrze grają, ale nie za bardzo kumają Clashów czy Stonesów. A jak poznałem Janka lata temu, to mi go dziennikarz Piotrek Bratkowski rekomendował jako „polskiego Keitha Richardsa” (gitarzystę Stonesów – red.). Wróciłem do starych kumpli, bo chciałem powrotu do tamtych riffów, do rockandrollowego grania – przekonuje Muniek.

T.Love w latach 80. był w zasadzie licealnym zespołem z Częstochowy (do czego nawiązuje piosenka „IV LO”). Chłopaki z robotniczej dzielnicy założyli w szkole kapelę, która nagrała pierwsze piosenki, pojechała do Jarocina, zaczęto puszczać ją w radiu. To była, zdaniem Muńka, „chłopacka jazda”, a nie żaden poważny projekt.

close POTRZEBUJESZ POMOCY?
Konsultanci pracują od poniedziałku do piątku w godzinach 8:00 - 17:00