Artykuł
opinia
Czy inflacja pogrąży Erdoğana? To nie jest takie oczywiste
Jeśli w przyszłości ktoś będzie chciał opowiedzieć o współczesnej historii Turcji za pomocą liczb, zapewne wykorzysta do tego następujący ciąg: 70, 73, 140, 50, 32, 62, 60. Pierwsza (70) to oficjalny poziom inflacji według Tureckiego Urzędu Statystycznego. Druga (73) to procent respondentów przebadanych przez jedną z najbardziej znanych tureckich sondażowni Metropoll, którzy nie wierzą w te oficjalne dane. Trzecia (140) to poziom inflacji szacowany przez niezależnych analityków gospodarczych z grupy Enag. Trzy kolejne (50, 32, 62) opowiadają o sposobach radzenia sobie przez Turków z rosnącymi cenami. Odnoszą się do liczby respondentów, którzy odpowiednio: postanowili ograniczyć swoje posiłki, „czasem” chodzą głodni, wyrugowali ze swojej diety mięso. Ostatnia (60) to procent respondentów, którzy nie wierzą, że prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan – często uchodzący za wszechmocnego, zdolnego do nagięcia rzeczywistości do swojej woli – jest w stanie naprawić gospodarkę państwa. Polityk z pewnością ma się czym martwić.