Zielona wyspa Ameryki
Od czasów Abrahama Lincolna powraca w Waszyngtonie pomysł, by Grenlandia stała się dla Stanów Zjednoczonych drugą Alaską
Budowa amerykańskiej bazy wojskowej Camp Century na Grenlandii. Czerwiec 1959 r.
Potrzebujemy Grenlandii dla celów bezpieczeństwa narodowego – oznajmił prezydent elekt 7 stycznia 2025 r. Dopytywany o szczegóły przejęcia „zielonej wyspy” Donald Trump nie wykluczył, że zostanie to przeprowadzone przy użyciu siły.
Największa wyspa świata jest autonomicznym terytorium stowarzyszonym z Danią, która wchodzi w skład UE. Zatem nowy prezydent Ameryki nie wykluczył wojny z państwem należącym do Unii Europejskiej. Jednak po początkowym szoku zaczęto zwracać uwagę na to, o co idzie gra. Od dwóch dekad Ocean Arktyczny – z powodu występujących na jego dnie olbrzymich złóż paliw kopalnych – usiłowała zdominować Rosja. Dekadę temu do gry włączyły się Chiny, nie odpuszczają także Kanada i kraje skandynawskie. Ale zwycięzcą w rozgrywce będzie ten, w czyich rękach pozostanie kontrola nad szlakami morskimi. W przypadku Oceanu Arktycznego jeden wiedzie przez Cieśninę Beringa obok Alaski, zakupionej przez USA w XIX w. Pozostałe kontroluje ten, kto ma bazy wojskowe na Grenlandii.
Kupienie Alaski okazało się najlepszą transakcją w dziejach USA. Być może Trump zamierza zapisać się w historii jako ten, który sfinalizował jeszcze lepszą. Bo bazy wojskowe Amerykanie na „zielonej wyspie” mają od dawna.
Kraina iluzji
Ogromna wyspa u wrót Arktyki w czasach średniowiecznych cieszyłaby się spokojem, gdyby nie zwyczaj skazywania na banicję tych wikingów, którzy popełnili zbrodnie lub byli wichrzycielami. Wygnańcy osiedlali się zwykle na Islandii, lecz Eryk Rudy okazał się tak niepoprawnym awanturnikiem, że wygnano go nawet stamtąd. Około 982 r. z grupką towarzyszy pożeglował na zachód – a los mu sprzyjał, bo natrafił na nieznany ląd. Przez trzy lata penetrował go ze swoją drużyną, aż wreszcie postanowił wrócić na Islandię, by zwerbować osadników.