opinia
Weryfikacja czy autoryzacja? Komisja Wenecka pogłębia chaos prawny
Komisja Wenecka bezlitośnie wykorzystała powierzoną jej rolę eksperta, który za nic nie odpowiada. W szczególności nie odpowiada za właściwe wdrożenie rad, których sam udziela.
To, że każda strona sporu o sposób przywracania praworządności, odczytała treść opinii KW opublikowanej 14 października na swój sposób, już nie dziwi. Zważywszy, że tak właśnie jednostronnie są interpretowane w ostatnich latach orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ogłaszane na kanwie problematyki uregulowania wadliwych nominacji sędziowskich po 2018 r.
Wbrew zaklinaniu prawniczej rzeczywistości, co zdają się czynić niektórzy prominentni neosędziowie Sądu Najwyższego, obwieszczając „zamknięcie tematu neosędziów”, akurat w tym zakresie KW była jednoznaczna. Odpowiadając na cztery konkretnie sformułowane przez resort sprawiedliwości pytania, potwierdziła wadliwość nominacji sędziowskich rekomendowanych przez neo-KRS, ukształtowaną na mocy ustawy z 8 grudnia 2017 r. Owa wadliwość jest tego rodzaju, że wymaga bezwzględnie usunięcia na drodze stosownej weryfikacji. Przy czym KW uznała, że owej weryfikacji muszą być poddani wszyscy neosędziowie, w procesie nominacji których brała udział neo-KRS, a więc również asesorzy sądowi. Jednocześnie ciało doradcze Rady Europy dopuściło możliwość podzielenia sędziów na „kohorty”, czyli grupy znajdujące się w podobnej sytuacji formalnej. Najistotniejszym założeniem, które znalazło się w tym kontekście w treści opinii, jest to, że owej weryfikacji musi dokonać organ pozasądowy o odpowiednio ukształtowanej niezależności zarówno od władzy ustawodawczej, jak i wykonawczej (w naszych warunkach byłaby to KRS) albo sąd.