Artykuł
opinia
Co o wojnie mówi upadek miasta hańby Rosjan
Ukraińcy potwierdzili wczoraj upadek Wuhłedaru
Wuhłedar do wtorkowego popołudnia był dla Rosjan miastem hańby. To 14-tysięczne osiedle – pod którym są zlokalizowane największe zasoby węgla na Ukrainie – na początku 2023 r. widziało jedną z największych bitew pancernych tej wojny. Przegraną przez Rosjan. Stanowiskiem zapłacił za to gen. Rustam Muradow. Pochodzący z Dagestanu oficer w nieudanych szturmach stracił wówczas co najmniej 26 czołgów i ogromną liczbę ludzi. Teraz Rosjanie skorzystali z okazji, by się odegrać. Najpewniej z powodu przecieku informacji z ukraińskiej strony do mediów społecznościowych o rotowaniu oddziałów wokół miasta, wojska Władimira Putina wykorzystały lukę. I niemal unicestwiły legendarną 72 Brygadę Zmechanizowaną, która broniła miasta. Na razie nie jest jasne, jaka część żołnierzy ukraińskich znalazła się w okrążeniu. I czy w ogóle Rosjanom udało się stworzyć kocioł. Jeśli tak, byłaby to powtórka z bitwy pod Iłowajśkiem w 2014 r. i pod Debalcewem w 2015. Każda z nich doprowadziła do niekorzystnego dla Ukrainy porozumienia o rozejmie – Mińsk 1 i Mińsk 2. Dziś o rozmowach nikt nie wspomina. Utrata Wuhłedaru osłabia jednak Ukrainę i otwiera Rosjanom drogę w kierunku Wełykej Nowosiłki i do domknięcia stanu posiadania na południu Donbasu. Jeśli doliczyć do tego – powstrzymywany na razie – marsz na Pokrowsk i ofensywę wokół Torećka, Władimir Putin zbliża się do osiągnięcia swojego celu, którym jest dotarcie do granic administracyjnych obwodu donieckiego. Tempo tego marszu w sierpniu i we wrześniu jest najszybsze od początku inwazji.