Artykuł
Prerogatywy czy kompetencje?
Uwadze stron prowadzonych w Polsce sporów wokół zagadnienia dyskrecjonalnej władzy prezydenckiej umyka to, że w państwach uchodzących za bastion prerogatyw to sądy wypowiadają się ostatecznie co do ich istnienia, treści i zakresu oraz oceniają, czy są one prawidłowo wykorzystywane
Gdy w 1607 r. angielski sędzia Coke uznał, że król nie może już osobiście wymierzać sprawiedliwości, a umocowani są do tego wyłącznie orzekający w jego imieniu sędziowie (Prohibitions del Roy; 1607, 12 Co. Rep. 63), nie zdawano sobie zapewne sprawy ze znaczenia tego faktu dla dalszej ewolucji uprawnień prerogatywnych Korony. Cztery lata później ten sam sędzia dopatrzył się braku prerogatywy panującego do zmiany prawa w trybie proklamacji przez zakwalifikowanie jej jako bezprawnego zachowania, które wcześniej nie było przez prawo zabronione (Proclamations; 1611, 12 Co. Rep. 74).
W zgodnej opinii doktryny brytyjskiej Korona została skrępowana „kajdanami monarchii konstytucyjnej” dopiero w 1689 r. przez Kartę Praw (Bill of Rights). Od tego czasu zarówno zakres, jak i charakter royal prerogatives oraz zasady ich sądowej kontroli doznały daleko idących przeobrażeń. Uwidoczniły się one zresztą także w tych systemach prawnych, w których prerogatywy – jako forma władzy okrojonej, rezydualnej – przetrwały do dziś albo też pod naporem historii przekształciły się w to, co współcześnie nazywamy kompetencjami organu władzy.
Odwołanie się do doświadczeń historycznych, również tych z dziejów monarchii brytyjskiej, jest – jak się wydaje – niezbędne do wyjaśnienia, co kryje się za często używanym u nas (chyba nawet nadużywanym?) pojęciem prerogatyw. Pozwala też wyrobić sobie zdanie o przyczynach i tle rysujących się u nas kontrowersji w sprawie tzw. prerogatyw prezydenckich.
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right
-
keyboard_arrow_right